Marzyły mi się długo, już chyba kilka lat, ale nigdy nie miałam odwagi się za nie zabrać. Bo to za dużo zabawy, zachodu, a tak w ogóle to nie mam czasu:P Ale stało się zobaczyłam zdjęcie w internecie i przepadłam. Nie było odwrotu - zakupiłam co trzeba i do dzieła.
Jako że nigdy wcześniej witrażyków nie robiłam, no może poza tymi z bloku technicznego w szkole na zajęciach z techniki hihihi, musiałam zastosować metodę prób i błędów. Szczęście, że miałam pomoc i wsparcie - dzięki Kasiu ;) Po godzinach eksperymentów - udało się, a efekt końcowy przerósł najśmielsze oczekiwania.
Z pierniczków cieszą się już sąsiedzi i dziewczyny z pracy, bo takie ręcznie robione prezenty są najlepsze, i z sercem. A zatem - do dzieła!
Wykorzystamy wypróbowany już przepis na pierniczki. Popełniłam błąd i sama korzystałam z amerykańskiego przepisu, bo wszystko co amerykańskie jest lepsze hehehe W przypadku pierniczków zdecydowanie się to nie sprawdziło.
250g mąki
65g cukru cukru
1/2 szklanki miodu
1/2 szklanki miodu
50g masła
1 jajko
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki kardamonu
1/2 łyżeczki mielonego ziela angielskiego
1/2 łyżeczki mielonych goździków
300g owocowych karmelków
300g owocowych karmelków
Jak to przyrządzić?
W małym rondelku sporządzamy korzenną miksturę. Najpierw na małym ogniu rozpuszczamy masło. Następnie dodajemy miód, cukier i przyprawy. Ciągle mieszając gotujemy do czasu aż cukier całkowicie się rozpuści. Nie chcemy chrzęszczących kryształków cukru ;)
W dużej misce łączymy mąkę z sodą oczyszczoną. Dodajemy przestudzoną miksturę korzenną, a następnie wbijamy jajo. Zagniatamy jednolite ciasto.
Ciasto dzielimy na 4 części i każdą z nich układamy na papierze do pieczenia, rozwałkowujemy na ok. 6-8mm. Uwierzcie mi, że nie chcecie rozwałkować ciasta na stolnicy, bo po wycięciu ciasteczek będzie Wam trudno przenieść ciasteczka na papier. Tak więc wałkujemy na papierze, na papierze wycinamy i na papierze pieczemy.
Z rozwałkowanego ciasta wycinamy pierniczkowe "ramki" Mniejszy kształt w większym, otworek na zawieszkę i już, jeden po drugim, w miarę ciasno, a to co wycinamy ze środka pieczemy jako pierniczki. W środek każdej ramki wkładamy cukierek. W zależności od wielkości ciasteczek będzie to od 1/2 do 1i1/2 karmelka, np. choinki wymagały tylko pół karmelka, ale kółeczka już 1 i 1/2. (przepraszam za brak zdjęć krok po kroku, ale po przygodach z amerykańskim ciastem nie miałam już głowy do zdjęć, trzeba będzie te straty nadrobić w przyszłym roku).
Ciasteczka wraz z papierem przenosimy na blachę do pieczenia i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni C. Cukier rozpuszcza się ale nie pali w tej temperaturze, więc bez obaw. Pieczemy ok.8 minut, a dokładniej do momenty całkowitego rozpuszczenia się karmelków. Wyciągamy z pieca i studzimy na blasze. Nie dotykamy póki nie wystygną, bo gorący cukier potrafi naprawdę porządnie poparzyć. Zdejmujemy z papieru, przeciągamy sznureczek czy też tasiemkę, ewentualnie pakujemy w celofan. I GOTOWE!
Mmmm...Ile smaku!
W dużej misce łączymy mąkę z sodą oczyszczoną. Dodajemy przestudzoną miksturę korzenną, a następnie wbijamy jajo. Zagniatamy jednolite ciasto.
Ciasto dzielimy na 4 części i każdą z nich układamy na papierze do pieczenia, rozwałkowujemy na ok. 6-8mm. Uwierzcie mi, że nie chcecie rozwałkować ciasta na stolnicy, bo po wycięciu ciasteczek będzie Wam trudno przenieść ciasteczka na papier. Tak więc wałkujemy na papierze, na papierze wycinamy i na papierze pieczemy.
Z rozwałkowanego ciasta wycinamy pierniczkowe "ramki" Mniejszy kształt w większym, otworek na zawieszkę i już, jeden po drugim, w miarę ciasno, a to co wycinamy ze środka pieczemy jako pierniczki. W środek każdej ramki wkładamy cukierek. W zależności od wielkości ciasteczek będzie to od 1/2 do 1i1/2 karmelka, np. choinki wymagały tylko pół karmelka, ale kółeczka już 1 i 1/2. (przepraszam za brak zdjęć krok po kroku, ale po przygodach z amerykańskim ciastem nie miałam już głowy do zdjęć, trzeba będzie te straty nadrobić w przyszłym roku).
Ciasteczka wraz z papierem przenosimy na blachę do pieczenia i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni C. Cukier rozpuszcza się ale nie pali w tej temperaturze, więc bez obaw. Pieczemy ok.8 minut, a dokładniej do momenty całkowitego rozpuszczenia się karmelków. Wyciągamy z pieca i studzimy na blasze. Nie dotykamy póki nie wystygną, bo gorący cukier potrafi naprawdę porządnie poparzyć. Zdejmujemy z papieru, przeciągamy sznureczek czy też tasiemkę, ewentualnie pakujemy w celofan. I GOTOWE!
Mmmm...Ile smaku!
Koronkowa robota, nadzwyczajna cierpliwość i...bardzo efektowne witrażyki, które rekompensują cały trud włożony w ich wykonanie. Piękna dekoracja a na dodatek praktyczna, bo można ją potem z przyjemnością schrupać:)
OdpowiedzUsuńBuziaki:)
Genialny efekt, na pewno każdy by się cieszył z takiego prezentu!:) Podziwiam za cierpliwość :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń