Strony

Pieczona golonka

Zacznijmy od tego, że o golonkę w Anglii nie łatwo. Owszem można kupić gotową, upieczoną, wędzoną, a nawet obraną i pokrojona gotową do kanapek, peklowaną też można dostać, ale świeżą? Ze świecą szukaj. Instytucję miejscowych sklepów mięsnych pełnią rzeźnicy, którzy kupują z ubojni półtusze i później je oprawiają. Prawda jest jednak tak, ze Anglicy wieprzowiny za bardzo nie znają. Jest schab, polędwiczka, karkówka i żeberka. Boczek w plastrach też jest. I w zasadzie na tym repertuar się kończy. 





Wczoraj poszłam do polskiego sklepu, co by zakupić chleb i wędlinę. I o dziwo wszystko było. Nawet wybór był! Boczek wędzony, swojska szynka. Trafiło mi się jak nic. Ale wychodzę ze sklepu, a zaraz obok jest rzeźnik czyli taki miejscowy mięsny właśnie. Popatrzyłam na wystawkę no hmmm nawet to jakoś wygląda. Wycięte i pokrojone jak trzeba, świeżutkie, równiutkie. Wołowina, kurczak trochę wieprzowiny. Co mi szkodzi - Wejdę, popytam. A że doświadczenia z rzeźnikami mam różne np. "my odpadków (czyt. wieprzowiny)  nie sprzedajemy" to weszłam z dużą ostrożności. Ruchu brak, pan rzeźnik i ja. On zajęty, bo właśnie coś oprawia. Ale mnie przyuważył, więc mówię grzecznie acz nieśmiało dzień dobry. Czy sprzedaje pan w tym lokalu golonkę? A pan, wytrzeszczy oczy i się na mnie patrzy. Więc pytam raz jeszcze: Ma pan golonkę? Taką ze świnki? To taka noga jest. A pan ma co raz większe oczy. Więc kontynuuje, bo może mnie nie rozumie: jest przednia i tylnia. I ja bym taką tylnią chciała. Ma pan? Oczy miał jak 5zł, uśmiech też nr5 i powiedział tylko: niech pani przyjdzie jutro.

No tak. Wziął mnie za dziwoląga. Nogi ze świni będzie kupować. Polka jak nic. Powiedział co powiedział, a ja jutro pójdę i golonki jak nie było tak pewnie nie będzie. Trudno nie pierwszy raz zrobiłam z siebie w tym kraju dziwoląga.

No ale nie byłbym sobą. Wstałam rano i poszłam do rzeźnika. Wchodzę, pan oprawia krowę. Tu się coś mieli, tam coś się ciacha, tam pan coś piłuje. Robota wre. Odwraca się. Uśmiech od ucha do ucha. Pani po gololnkę? Zwątpiłam. Jedną czy dwie? Chyba jedną mówię, bo więcej na naszą dwójkę nie trzeba. Pan złapałam za metrową piłę i ochoczo pobiegł do chłodni. Słysze ciach, ciach, ciach, ciach. Wraca. A w ręce ogromniasta noga. Z kopytkiem pani chce? Eeee, nie tylko tę golonkę. Bo wie pani ja normalnie to te golonkę obieram z mięsa i na mielone przerabiam, więc trzeba sobie zamówić, ale jakby pani coś w przyszłości chciała to ja załatwię. Aaaaaha, to dziękuję. Zapłaciłam gorsze, dosłownie, bo to przecież odpady hehehe i wróciłam z zapakowaną w folię spożywczą nogą w ręce. Hehehe miny mijających mnie przechodniów? Bezcenne. Tak czy inaczej mam zaprzyjaźnionego rzeźnika. Następnym razem pójdę po policzki. Ciekawe co powie hihihihihihi

Golonka niestety była przenia, a nie tylna, ale co tam! Jeszcze tego samego dnia golonka trafiła do solanki, a w sobotę do pieca. Wyszła pierwsza klasa soczysta z chrupiącą skórką. Do tego były domowe pieczone ziemniaczki, sos chrzanowy na ciepło i sos czosnkowy na zimno, czeska zasmażana kapusta na słodko i surówka z kiszonej kapusty z jabłkiem i marchwią. Całość zwieńczył kufel zimnego czeskiego piwa. A co! W końcu sobota jest raz w tygodniu, więc można poszaleć.




Golonka

Solanka:
150g soli
łyżka soli peklowej
3l zimnej wody
czosnek
ziele angielskie
czarny pieprz
liść laurowy

Do pieczenia:
500ml-1l bulionu warzywnego ( u mnie z kostki)
2 cebule
ząbek czosnku
kawałek selera
2 łyżki musztardy chrzanowej

Jak to przyrządzić?

Zaczynamy od solanki. W zimnej wodzie rozpuszczamy sól, dodajemy sól peklową, pokruszone ziele angielskie i czarny pieprz i pokrojone ząbki czosnku. Wkładamy golonkę tak by cała znajdowała się pod powierzchnią wody. Odstawiamy do lodówki na 2-3 dni. Polecam 3, tak dla pewności.

Po tym czasie golonkę wyjmujemy z solanki, opłukujemy i osuszamy. Na dnie żaroodpornego naczynia układamy pokrojone warzywa: cebulę, czosnek i korzeń selera. Układamy golonkę, zalewamy bulionem połączonym z musztardą. Pieczemy 2.5 godziny w temperaturze 190 stopni C, zwiększając temperaturę do 220 stopni na ostanie 20 minut. Dzięki temu skórka będzie bardzo chrupiąca. I GOTOWE!

Mmmm...Ile smaku!

1 komentarz:

  1. Goleneczka jak marzenie, a do tego z historią :) Można poczuć się jak łowca, który wraca z udanego polowania:)
    Pozdrawiamy cieplutko.

    OdpowiedzUsuń